Szczególnie, że to całkiem udana adaptacja jeszcze bardziej udanej powieści.
Te rosyjskie smaczki (popijanie od rana z gwinta i inne realia) są, że tak powiem, amatorskie, ale to niewątpliwie i kontynuacja (radziecka Sci-Fi była, trudno zaprzeczyć, świetna, że wspomnę choćby Strugackich), i świeży powiew ożywiający gatunek.